sobota, 20 września 2014

September is Childhood Cancer Awareness Month!

Mamy wrzesień, a wiecie co jest we wrześniu? Może ktoś z was ma urodziny, może ktoś Wam bliski? Ważna rocznica? Ale wrzesień jest też miesiącem świadomości chorób nowotworowych u dzieci!



Wczoraj czytając wpis mamy Oliwki na blogu uświadomiłam sobie, że to co dla mnie jest oczywiste dla innych już nie. Bo co wiedzą zwykli ludzie, których nie dotknęła choroba nowotworowa o nowotworach u dzieci? Prawie nic... Ja jakiś czas temu wiedziałam, że dzieci chorują na raka, jedyną znaną mi chorobą nowotworową była białaczka... myślałam, że wystarczy zwykły przeszczep szpiku, który podziała jak czarodziejska różdżka i choroba zniknie... wiedziałam, że po chemii wypadają włosy i to wydawało mi się taką tragedią! Gdy widziałam apele, gdzie rodzice zbierali pieniążki na zagraniczną terapię myślałam, „po co przecież jest NFZ”... Nie byłam świadoma czym tak naprawdę jest rak... jak ogromną tragedią! Widząc dziecko z wkłuciem centralnym zastanawiałam się dlaczego to dziecko ma przyczepiony kabelek... I chociaż, ani mi, ani nikomu z moich bliskich nie przyszło zmierzyć się z chorobą nowotworową zostałam wprowadzona w ten świat. Świat onkologii, dziecięcego cierpienia, bólu, łez rodziców którzy za wszelką cenę chcą uratować swoje ukochane dziecko. Poznałam świat gdzie nagle szpital staje się drugim domem, chemie wyniszcza małe ciałka, gdzie codziennie śmierć zagląda w oczy... w te małe oczka bezbronnych dzieci! Przytoczę słowa Asi, które gdy kiedyś przeczytałam tak chwyciły za serce „oddział onkologii dziecięcej, to nie miejsce na Ziemi, to piekło...takie nietypowe, bo pełno tu cierpienia, ale jeszcze więcej Miłości...”

Mimo iż ta rzeczywistość oddziału onkologii jest straszna, często niezrozumiała to każdy powinien mieć świadomość jak tam jest, jak wygląda życie dzieci onkologicznych.. Dlaczego tak mało o tym wiemy? Dlaczego nie jesteśmy świadomi, że czasami proste badanie może uratować życie naszego dziecka? Dlaczego tam mało się mówi o chorobach nowotworowych u dzieci...? Dlaczego gdy mówię „neuroblastoma” ludzie patrzą na mnie jakbym mówiła co najmniej po chińsku? Przecież ta podstępna choroba może zaatakować właśnie wasze dziecko! Choroba nowotworowa nie puka do drzwi i nie pyta czy może wejść ona włazi z buciorami w nasze życie niszcząc nasze szczęście i spokojne życie! Odbiera dzieciom radosne dzieciństwo, plac zabaw zamienia w szpitalną salę, zabawki w kable i maszyny, słodycze w truciznę jaką jest chemia... ale nie odbiera im uśmiechu, który mimo bólu pojawia się na ich zmęczonych buźkach. Dzieci onkologiczne nie pragną wiele, one pragną normalnie żyć... jak każde inne zdrowe dziecko. Po prostu żyć! Czy to tak wiele?

Wielu z Was czyta to i myśli „A co ja mogę zrobić?” a możecie naprawdę wiele! To wy możecie dać im tą tak upragnioną szansą na życie! Każda złotówka przybliża dzieci chore na NBL do wyjazdu po życie! Przybliża dzieci z chorobami nowotworowymi do wyjazdu na leczenie za granicą gdy w Polsce nikt nie daje już szans! Często myślimy „skoro w Polsce nie dają szans to po co szukać pomocy zagranicą przecież tam też nie pomogą”. Znacie historię Martynki Kruk? Tej dziewczynce w Polsce nie dawali szans, a żyje! Żyje i ma się dobrze! „Bo gdzie rozum stawia kropkę, nadzieje zazwyczaj dostawia dwie kolejne!”.Gdyby każdy z nas widząc apel o pomoc wpłacił jedną złotówkę wiecie ile dzieci moglibyśmy uratować? Jedna złotówka! Niby tak niewiele, a jednak... Więc widząc apel nie odwracaj wzroku myśląc, że to nie twój sprawa, nie twój problem tylko pomóż, bo kiedyś to ty możesz potrzebować tej pomocy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz