wtorek, 16 września 2014

1. "Życie po roku..." - historia Ani

Rak, nowotwór... coś co kojarzy nam się z koszmarem, onkologia, łyse główki... małe dzieci! Przecież to takie niesprawiedliwe! Dzieci walczą, jak prawdziwi rycerze, czasami jednak choroba okazuje się silniejsza... i z tym większość z nas nie może się pogodzić. A ja chciałabym Wam pokazać historie tych którzy raka pokonali! Dzieci, które pokonały raka kilka lat temu :) jak teraz wygląda ich życie? Co robią, kim są? Historie często zapomniane, historie dzieci które walczyły gdy świat internetu nie był aż tak popularny. 
Cały czas przetrząsam internet i facebooka w znalezieniu i dotarciu do tych dzieci lub ich rodziców, aby na ich przykładzie dać nadzieję rodzicom i dzieciom które walczą! Może znacie takie dzieci? Może sami taką chorobę w dzieciństwie przeszliście? Napiszcie na dlasandrusi@gmail.com



Dziś mam dla was pierwszą historię, niesamowitej dziewczyny Ani Nowak, która pokonała raka dwa razy!




Historia opowiedziana przez Anię:
"Cześć mam na imię Ania. Dziś mam 19 lat. Moje życie z chorobą nowotworową zaczęło się dość szybko. W wieku 3 lat rozpoznano u mnie rzadki typ nowotworu złośliwego.
Moja choroba zaczęła się bardzo niewinnie. Gorączka, ciągle chodzenie do toalety, ból brzucha. Rodzice poszli ze mną do szpitala gdzie zrobiono mi badania. Po nich okazało się ze mam bardzo słabe wyniki i na USG było widać dużego guza wtedy jeszcze nie wiedzieli, co to może być. Po szerszych badaniach i wyniku histopatologicznego kawałka guza dowiedzieli się, co to jest. Otóż miałam nowotwór złośliwy miednicy małej Triton Tumor. Do tamtej pory było tylko kilka przypadków zachorowań na ten nowotwór. Lekarze mieli małe doświadczenie w leczeniu tego tupu guza.


Wszystko zaczęło się oczywiście od straty dzieciństwa przez długi pobyt w szpitalu, w którym towarzyszyły mi częste badania, radioterapia i chemioterapia i oczywiście nie odbyło się bez długotrwałych zabiegów operacyjnych. W szpitalu między badaniami lubiłam chodzić do świetlicy i tam bawiłam się z innymi dziećmi, ale zabawa w szpitalu to nie to samo, co zabawa w domu czy w przedszkolu, w którym powinnam być. W szpitalu czas bardzo mi sie dłużył się jak wypuszczali mnie do domu na przepustki to rzadko, kiedy byłam tam więcej niż 3-4 dni. Przeważnie po dwóch trzech dniach wracałam na oddział ze spadkiem wyników i wszystko zaczęło się od nowa.
Kiedy udało mi się w końcu skończyć to leczenie i pokonać tą chorobę, dorastałam jak każde dziecko. Zaczęłam chodzić do zerówki, następnie do szkoły. Co jakiś czas odwiedzałam oddział w celu wykonania badań kontrolnych, które z czasem odbywały się w coraz większych odstępach. Kiedy weszłam w wiek nastolatki zaczęłam pomagać innym w różny sposób. Jestem wolontariuszem fundacji Trzeba Marzyć i spełniam marzenia dzieci, które przechodzą przez to, co ja przeszłam paręnaście lat temu.
Gdy wszystko wydawało się być dobrze zaczęły się bóle kolana, następnie uda i całej nogi. Chodziłam do ortopedy, ale diagnoza jedna udaje, bo nie chce mi się chodzić do szkoły. To trwało koło 3 lat. Gdy skończyłam liceum i zdałam maturę ból nogi nie ustępował. Kiedy w okolicy lewego uda wyczułam sobie sama stwardnienie przestraszyłam się. W końcu wybrałam się na kontrolną wizytę do nowego już onkologa dla dorosłych. Opowiedziałam pani doktor całą swoją powyższą historię, oraz pokazałam moją nogę, niestety pani doktor też czuła tego guza. I zaczęło się: najpierw badanie USG ( guz 10 na 7) badanie MRI (guz 12 na 10) biopsja mam nie nabłonkowego mięsaka z martwicą. Skierowanie do Warszawy na teraz zaraz już. Tam wykonano kolejną szerszą biopsję grubo igłową wyszło Mięska Ewinga. 
I tak rozpoczęłam kolejną walkę. Tym razem w Centrum Onkologii Instytut w Warszawie. Chemia, Radioterapia, operacja i dalej Chemia… i tak kolejne 8 miesięcy spędziłam na oddziale. Gdy miałam przerwę w chemii starałam się nadrabiać zaległości na uczelni, a właściwie w szkole, gdzie uczę się na terapeutę zajęciowego. Po 8 miesiącach walki usłyszałam to Twoja ostatnia chemia..I tym razem pokonałam chorobę.



Teraz jestem niecałe 5 miesięcy od zakończenia leczenia na dzień dzisiejszy czuję się świetnie. Oby tak dalej. Najważniejsze jest to, aby pozostać dobrej myśli. Wiem, że czasem ma się wszystkiego dość choroba nowotworowa nie jest łatwa. Szczególnie dla dzieci i nastolatków. Potrzebują one dużego wsparcia, ale też nie chcą, aby przez chorobę czegoś im zabraniano. Rodzice powinni pozwolić dziecku czasem popłakać,( czasem jest taka potrzeba) ale też nie powinni za nie wszystkiego robić. Dla wszystkich rodziców polecam książkę „ABC mieliśmy raka”. W książce wypowiadają się dzieci z oddziału onkologicznego wypisują swoje potrzeby i to, co ich denerwuje."


2 komentarze:

  1. Kochana nasza gwiazda Anulka każdy jest gwiazda i zycze każdemu dużo zdrowka ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się walczyć o wszystko.. Najgorsze jest poddanie się bez walki :)

      Usuń